Historia Szeptu Postomina
Dokładnie 1 marca 2010 r. mija 20 lat od wydania pierwszego numeru gazety gminnej "Szept Postomina", jednej z pierwszych w Polsce gazet gminnych.
Ponieważ byłem odpowiedzialny za to wydarzenie, bez oporów przyjąłem propozycję obecnego redaktora naczelnego Szeptu p. Sławoja Zawady, by opisać początki naszej gminnej prasy.
Niewielu wie, że już zimą 1974 roku wydany został przez ówczesny Zakładowy Dom Kultury POHZ Pieńkowo, którego byłem szefem, pierwszy numer „Szeptu”, jako gazetka ścienna pod nazwą „Szept Postomina”. Gazetka informowała o życiu kulturalnym ZDK i w klubokawiarniach RUCH oraz GS w miejscowościach, w których znajdowały się gospodarstwa podległe POHZ w Pieńkowie. Drukowana była na powielaczu spirytusowym i wydano tylko 2 numery, ponieważ powielacz się zepsuł, a gdy zacząłem starać się o nowy okazało się, że gazetkę wydawałem nielegalnie i pan, który mnie odwiedził, zakomunikował mi, że mam szczęście, iż zna mojego dyrektora, bo inaczej miałbym poważne przykrości.
Po upadku komunizmu wszyscy cieszyliśmy się świeżo uzyskaną wolnością i pomimo ciężkich warunków życia, zakiełkowała myśl: a może założyć skromną, wolną prasę gminną - gazetkę? Oczywiście wszyscy myśleliśmy, że to możliwe. Do kiedy byłem naczelnym nie miałem wątpliwości, że nasza prasa jest wolna. Teraz oczywiście wiemy, że taka prasa nie istnieje. W kapitalizmie sprawa jest prosta, kto płaci ten ma decydujący wpływ na to co ukazuje się w gazecie.
Ale wracajmy do początku „Szeptu”. Na przełomie lat 90. dyrektorem ówczesnego GOK-u w Postominie z siedzibą w Pieńkowie został, nieżyjący już, mój sąsiad i przyjaciel Mieczysław Stankowski, który zwrócił się do mnie, jako długoletniego pracownika kultury (byłem szefem kilku domów kultury), abym pomógł mu w opracowaniu programu na sezon kulturalny 1989/90, w ramach konkursu „Najlepszy Gminny Ośrodek Kultury w woj. Słupskim” (GOK w Postominie zdobył w 1990 r. pierwsze miejsce). Jednym z moich pomysłów było wydawanie gminnej gazetki. Pomysł został zaakceptowany. Trafiliśmy na znakomity grunt. Ówczesny naczelnik gminy Zbigniew Galek obiecał wsparcie, a wszyscy wokół byli pełni entuzjazmu i deklarowali pomoc. Więc przystąpiliśmy do realizacji. Zostałem oficjalnie mianowany redaktorem naczelnym gazety gminnej „Szept Postomina”.
Nazwa gazety wynikła stąd, że na rynku prasowym dominowały gazety o nazwie „Głos…” Ponieważ nasza skromna, gminna gazetka musiała znaleźć swoje miejsce w szeregu stąd nazwa Szept.
Zacząłem od skompletowania redakcji. W naiwności ducha myślałem, że znajdę w każdej wsi naszej gminy współredaktora i jedynym kłopotem będzie wybór z nadsyłanych materiałów odpowiednich tekstów. W praktyce okazało się, że po kilku pierwszych numerach, kiedy minął pierwszy entuzjazm, większość tekstów musiałem napisać sam, a piszących redaktorów udało mi się znaleźć zaledwie kilku. Pierwszym członkiem redakcji został Marian Sobolewski – gminny geodeta, na którego bardzo liczyłem, gdyż pisywał do któregoś z „Głosów” i uważałem go za bardzo doświadczonego redaktora, dlatego z miejsca mianowałem go swoim zastępcą i w duchu postanowiłem korzystać z jego światłych rad.
Kolejnymi członkami redakcji zostało małżeństwo Rysztaków. Teresa Rysztak, nauczycielka języka polskiego w szkole w Postominie, okazała się niezastąpionym sekretarzem redakcji i de facto to właśnie z nią wydaliśmy pierwsze kilka numerów Szeptu. Józef Rysztak, ówczesny dyrektor Zasadniczej Szkoły Zawodowej ZDZ w Postominie, jako jeden z nielicznych w gminie znał się na komputerach i od momentu, kiedy Urząd Gminy kupił komputer składał "Szept" za pomocą powszechnego dziś sprzętu. Stroną plastyczną zajmowała się plastyczka - Jadwiga Czerwińska z Postomina. Następnym redaktorem zgodził się zostać Tadeusz Borkowski, lider jedynego w gminie kabaretu KIX w Masłowicach. Janusz Chojnowski, rolnik z Łącka oraz poeta Gerard Lemtis z Ronina nadsyłali przede wszystkim swoje wiersze. Mieczysław Stankowski został redaktorem odpowiedzialnym.
Przed wojną w każdej szanującej się redakcji był taki redaktor, którego rola polegała na odsiedzeniu ewentualnego wyroku, przegranego przez redakcję procesu. Oczywiście w naszym przypadku nie chodziło o ewentualne zamknięcie pana Mietka, tylko o to, że odpowiadał on za sprawy finansowo-organizacyjne i reprezentował wydawcę. Ewa Jarosz z Masłowic, pracownik UG, szumnie nazwała się redaktorem technicznym, a po prostu przepisywała teksty na elektrycznej maszynie do pisania. Później przyjmowaliśmy do redakcji wszystkich, którzy deklarowali pisanie do naszej gazetki, m.in. Mirosława Walaszka, Barbarę Nadolską, Irenę Tilak i wielu innych, których ze względu na ich niewielki wkład w wydawanie gazety, już nie pamiętam.
Strona techniczna przedsięwzięcia była bardzo siermiężna i przypominała wydawanie gazetek konspiracyjnych w czasie okupacji. Koszty wydawania pokrywał GOK i UG.
Cykl druku pierwszych numerów był żmudny i czasochłonny. Najpierw p. Ewa przepisywała na maszynie teksty zakwalifikowane do numeru, co nie było takie proste, bo teksty musiały być justowane, tzn. po lewej i po prawej stronie tekstu musiała być równa kolumna. Dlatego też Ewa pisząc odliczała 33 znaki, aby wszystko się zgadzało. Maszynopis opracowywałem przeważnie z niezastąpioną Teresą Rysztak w jednej z klas szkoły ZDZ w Postominie. Opracowywanie polegało na tym, że cieliśmy nożyczkami teksty na kolumny i naklejaliśmy je na kartki formatu A3. Większość nagłówków do artykułów od ręki wpisywała na brystolu nieoceniona Jadwiga Czerwińska, która nota bene jest autorką winiety naszej gazety i herbu gminy, widniejącego w tej winiecie.
Na ośmiu kartach (wtedy Szept liczył sobie osiem stron) tekst lądował w Urzędzie Gminy, gdzie była jedyna w gminie kserokopiarka, z którą mieliśmy sporo kłopotów bo permanentnie się psuła, a nawet raz się zapaliła. Kłopoty się skończyły kiedy naczelnik gminy szarpnął się na kserokopiarkę firmy Canon. Po skserowaniu z A3 na A4 kilkuset egzemplarzy (pierwszy numer wyszedł w 200 egzemplarzach) trzeba było wszystkie numery poskładać i przygotować do kolportażu. Okazało się, że również i te obowiązki należą do red. Naczelnego. Sam kolportaż po rozwiezieniu przez GOK prowadziły kioski Ruch, klubokawiarnie i sklepy na terenie gminy Postomino.
Wszyscy członkowie redakcji pracowali z zapałem i dużym entuzjazmem, absolutnie społecznie i nikt nie otrzymywał z tego tytułu żadnych pieniędzy.
Pierwszy numer Szeptu wyszedł z datą 1 marca 1990 r. W historycznym egzemplarzu na pierwszej stronie oprócz przesłania do czytelników od redakcji, ukazał się mój artykuł z cyklu „Co uradza gminna władza” pt. „Ciemno w gminie”, gdzie ówczesny naczelnik gminy – Zbigniew Galek – opowiadał o trudnościach finansowych gminy, co zmusiło urząd do wyłączenia świateł ulicznych w gminie. Z okazji Dnia Kobiet redakcja przesłała życzenia Czytelnikom, a Gerard Lemtis zadedykował paniom swój piękny wiersz „Do marzeń”. W numerze ponadto można było znaleźć: „Co słychać w BS w Postominie?”, „Klubowe tarapaty”, aktualności pn. „Postomiński przekładaniec”, pogawędkę z ówczesnym soltysem Wszędzienia – Błażejem Gibaszkiem oraz informacje o sukcesach sportowców z naszej gminy, humoreski pod wspólnym tytułem „Opowiastki łysego spod 13-tki” - jako, że ich autor - Marian Sobolewski nadmiarem włosów do dzisiaj nie grzeszy, a pracował wtedy w UG w pokoju nr 13.
Pierwszy numer spotkał się z życzliwym przyjęciem czytelników, co skłoniło nas do zwiększenia nakładu, który ustabilizował się na poziomie 400 egzemplarzy, co biorąc procentowo ilość egzemplarzy do gospodarstw domowych, był trzykrotnie wyższy niż ówczesnego „Głosu Pomorza”.
Dużym ułatwieniem w wydawaniu Szeptu było kupienie w Urzędzie Gminy komputera, co znacznie uprościlo nam wydawanie gazetki. Józef Rysztak, jeden z nielicznych wtedy w gminie, potrafił obsługiwać komputer. Objął po p. Ewie dział techniczny tzn. pisał, justował, układał nagłówki i razem ze mną redagował, czyli ustalał, jakie teksty, na jakiej stronie i w jakim porządku mają znaleźć się w numerze.
Ktoś mógłby zapytać, dlaczego po prostu nie drukowaliśmy gazetki w drukarni? Otóż w tych czasach działały nieliczne drukarnie państwowe, gdzie na druk czekało się w kolejce miesiącami a w dodatku ceny druku były astronomiczne. Oczywiście, kiedy rynek poligraficzny unormował się, a ceny za druk były wielokrotnie niższe, "Szept" zaczęły drukować zakłady poligraficzne.
Mile wspominam okres, w którym współredagowałem naszą gminną gazetkę. Ze wszystkimi mymi współpracownikami do dziś żyję w przyjaźni, wielu interesujących ludzi poznałem i myślę, że ewentualne pretensje ze strony ludzi, którzy za mocno za mną nie przepadali, zostały mi zapomniane. Poza tym mam dużą satysfakcję, że do dzisiaj sporo wprowadzonych przeze mnie rubryk bez zmian ukazuje się do dzisiaj w Szepcie.
Oczywiście w czasie wydawania kolejnych numerów zdarzały się różne nieszczęścia i humorystyczne sytuacje, które mogłyby zainteresować Czytelników, ale myślę, że opowiedzą o nich moi byli współpracownicy, którzy 20 lat temu przyczynili się do powstania pierwszej gminnej gazetki „Szept Postomina”.
Pierwszy redaktor naczelny „Szeptu Postomina”
- Alfred Obszański